Jaki los spotkał jeleniogórskiego bociana?
Kilka dni temu na portalach i w mediach temat „zbuntowanego” bociana, który nie odleciał z innymi do Afryki zajmował sporo uwagi. W końcu ptak został odłowiony przez strażaków z OSP i trafił do ośrodka opieki nad zwierzętami „Klekusiowo”, specjalizującego się w opiece nad bocianami i innymi dzikimi gatunkami ptaków. Zapytaliśmy gospodarzy, – co z nim?
“„ Jeleniogórski” bocian m się dobrze, skaleczenie na szyi wygoiłoby się samo, i bez naszej ingerencji. Nie musiał być tu przywożony. A to, że przebywa u nas na krótkiej rekonwalescencji, to sprawa przyjętych przez nas procedur w opiece nad ptakami” – powiedział Mieczysław Żuraw, który od kilkunastu lat opiekuje się ptakami, ze szczególnym uwzględnieniem bocianów.
“Bociany są moimi ukochanymi ptakami, teraz mam w Klekusiowie około 30 bocianów, a poza tym żurawie, jastrzębie, łabędzie… łącznie z innymi mieszka u nas ponad 170 „dzikich lokatorów”. Żaden z nich specjalnie zimy się nie boi, ani tutaj, ani w naturze. Zagrożeniem jest głód. Jeśli więc mądrze dokarmiamy zwierzęta dzikie, to temperatury nawet do minus 15 – 20 st. C. nie są dla nich straszne. A z dokarmianiem też trzeba uważać”– kontynuuje.
Karma podawana przez ludzi powinna składać się z tego, co dzikie zwierzę latem czy jesienią znajdzie w lesie i na polu. Z pewnością nie są to buraki, chleb, czy resztki zupy. Żaden bocian zupy w lesie nie znajdzie, więc jeśli ją podetkamy, to możemy tylko zaszkodzić. Odławianie ptaków dlatego, że nam się wydaje, że dzieje im się jakaś krzywda jest niepotrzebne bo pozornie chcąc pomóc ptakowi, w rzeczywistości uzależniamy go od siebie, to znaczy m.in. skracamy życie.
“Taka jest prawda – potwierdza weterynarz w „Klekusiowie”, dr Dominika Pinczer. – Bociany na wolności żyją po kilkanaście lat, ale trzymane „w niewoli” – raptem kilka. Wysoko sobie cenię ludzką życzliwość wobec zwierząt, usiłujemy pomagać każdemu rannemu zwierzęciu, jakie do nas trafia, ale jako weterynarz podkreślam, że nie możemy ingerować zanadto w naturę.Jasne, że są okresy, kiedy tylko ludzka pomoc może uratować zwierzęta, szczególnie przy wichurach i zamieciach w okresie silnych mrozów, ale to są rzadkie przypadki. Zwierzęta są tak „wyregulowane”, że ich organizm zimą broni się sam.
Skąd w wobec tego w Klekusiowe tyle bocianów?
“Nie odlatują z kilku powodów. Po pierwsze – przypisany im czas migracji minął około połowy września. Skoro nie odleciały wtedy, bo nie czuły się na siłach, czy też były z późniejszych lęgów, to znaczy że już będą tu zimować”– wyjaśnia M. Żuraw.
“Niektóre już nigdy nie polecą, bo mają uszkodzone skrzydła, czy kości nóg – dodaje dr Dominika. – Inne miały jakieś swoje powody, żeby nie odlecieć. Nie wszystkie ptaki tego gatunku odlatują. I tylko one same wiedzą dlaczego”.
Jaki będzie dalszy los „jeleniogórskiego” bociana?
Dostatnie obrączkę i wiosną poleci sobie gdzieś, zbuduje gniazdo, w końcu kolejnego lata może zdecyduje się na wylot do Afryki?…